Czas szybko płynie i już prawie miesiąc minął od mojej wizyty w jednej z najpiękniejszych świątyń na Lubelszczyźnie. Opowiem dziś o najważniejszym lubelskim kościele, czyli Archikatedrze p.w. Św. Jana chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. Już z daleka można zobaczyć jak wielka to świątynia. Niedawno odremontowana pięknie się prezentuje. Portyk, olbrzymie kolumny, dwie wieże, a w środku?
Ja już wiem. A Was zachęcam do wejścia i na własne oczy sprawdzenia jakie skarby sztuki sakralnej kryją się w jej wnętrzu! Ale po kolei… Długa i pasjonująca jest historia tego miejsca! Początek to wiek XVI. Wtedy to jezuici przybyli do Lublina. Założyli kolegium i pobudowali świątynię. Plac pod budowę wytyczono częściowo poza obrębem murów miejskich. Stąd jeden był warunek budowy – mocne fundamenty i ściany do wysokości murów obronnych miały być bez żadnych otworów (funkcja obronna). Długo trwała budowa, wnętrzu przybywały różne ciekawe detale i elementy wyposażenia. Niestety w roku 1752 roku ogromny pożar zniszczył świątynię. Ocalało ledwie kilka elementów, m.in. ołtarz główny, kilka malowideł, portal w zakrystii i malowidła w kaplicy Najświętszego Sakramentu. Czym prędzej przystąpiono do odbudowy, podczas której zmieniono kilka rzeczy, m.in. inny postawiono portal z kolumnami przed wejściem. To właśnie wtedy powstały przepiękne malowidła i freski zdobiące całe wnętrze świątyni. Jeśli przybędziecie do Lublina to koniecznie wejdźcie do Archikatedry i przyjrzyjcie się uważnie całemu wnętrzu! Naprawdę warto!
W 1773 roku zakon jezuitów uległ kasacie, świątynię przejęli trynitarze. Lecz było ich zbyt mało i nie udało im się uchronić świątyni przed zniszczeniami. Do tego doszły ziszczenia wojenne i ciężkie czasy zaborów. Na początku XIX stulecia zabudowania kolegium były w stanie ruiny a we wnętrzu świątyni urządzono magazyn! Gdy w 1805 roku utworzono diecezje lubelską, na katedrę wybrano właśnie kościół pojezuicki. Początek II wojny światowej to czas ponownych zniszczeń. Bomby spadały i zniszczyły sklepienie w zakrystii, portyk, kilka dni później spalił się dach i zniszczeniu uległa wieża. Następne zniszczenia to rabunek cennych przedmiotów dokonany przez Niemców. Po wojnie katedrę odbudowano. W 1949 miał miejsce „cud” lubelski, kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej zapłakała łzami. Liczni wierni zaczęli przyjeżdżać do świątyni by u spół obrazy prosić o łasi. Ówczesne władze robiły wszystko by w tym przeszkodzić. Do dnia dzisiejszego do archikatedry przybywa wielu pielgrzymów ,by właśnie tutaj skierować swe prośby, modlitwy czy podziękowania do Matki Boskiej.
W ciągu ostatnich lat dzięki remontom archikatedra odzyskała blask. Jest co podziwiać. Od samego progu świątyni wzrok przykuwają liczne XVIII wieczne polichromie. Wysokość sklepień, kolory, detale malowideł to wszystko zachwyca! Nawa Głowna to arcydzieło. Olbrzymi, dwukondygnacyjny ołtarz w kolorze czerni i złota to jeden z nielicznych elementów, które nie uległy zniszczeniu podczas pożaru w XVIII wieku. Na sklepieniu nawy głównej malowidła o tematyce nowotestamentowej. Podnieśmy wysoko głowy i przyjrzyjmy się im. zwróćmy uwagę na ciekawy kształt tabernakulum, wygląda niczym uproszczona miniatura Bazyliki św. Jana na Lateranie w Rzymie.
Nawy boczne to ciąg kaplic. Wejdźmy do każdej, obejrzyjmy ołtarze i freski. Kaplica Najświętszego Sakramentu znajdująca się na końcu lewej nawy to prawdziwe arcydzieło. Kopułę zdobią przepiękne sztukaterie. A na ścianie wisi słynący z łask krzyż zwany trybunalskim ( pierwotnie wisiał w trybunale koronnym, następnie w lubelskiej farze, a od 1832 roku zdobi kaplicę. Miedzy ta kaplicą a prezbiterium znajduje się obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Codziennie u jego stóp można zobaczyć modlących się wiernych. Wokół ołtarza liczne wota dziękczynne. Obejdźmy z uwagą i należytym szacunkiem wszystkie kaplicę. Na końcu prawej nawy wejście do zakrystii akustycznej , skarbca i do krypt.
Właśnie do krypt skierowałam swe kroki. Dawniej do każdej krypty wchodziło się oddzielnie z poziomu nawy. Obecnie krypty połączone są ze sobą i tworzą pewien ciąg. W pierwszej ołtarz, druga to miejsce spoczynku dostojników kościelnych . m.in. niedawno zmarłego arcybiskupa Józefa Życińskiego.
W następnych kryptach możemy zobaczyć elementy strojów pochodzących z XVIII wieku. Dawniej na pewno mieniły się kolorami, dziś wszystko jest w różnych odcieniach brązu. W jednaj z krypt moją uwagę przykuły dwie przezroczyste gabloty a w nich… szkielety biskupa lubelskiego z 1725 roku i młodej kobiety. Niesamowite wrażenie! Jakość wykonania, bardzo dobry stan strojów grzebalnych i innych elementów wydobytych z trumien podczas prac archeologicznych pozwoliły utworzyć wystawę unikatową w skali Polski ,a może nawet europy! Koniecznie więc trzeba poznać to miejsce! Naprawdę warto!
Gdy już obejrzymy krypty i pójdziemy do końca nawą boczna w stronę wyjścia z kościoła to ujrzymy kopie całunu turyńskiego. Wygląda dokładnie jak oryginał. Możemy z uwagę przyjrzeć się materiałowi. Niezwykłe! Jest to kopia poświęcona prze Jana Pawła II. Warto się tu zatrzymać!
Mój spacer po lubelskiej architekturze dobiegł końca! Jeśli będziecie mieli czas to tuż obok świątyni stoi wieża zwana trynitarską. Koniecznie trzeba wejść na jej szczyt. O tym co znajduje się w jej wnętrzu i jaka panorama miasta się roztacza z tarasu widokowego opowiem już niedługo!